Autobus do Accry okazuje się
być nowoczesnym klimatyzowanym autokarem, którego wygodnie siedzenia właściciel
szczelnie owinął folią – zapewne chroniąc swe narzędzie pracy przez zniszczeniem
i zabrudzeniem nawet kosztem odparzonych pośladków klienteli. Kierowcy niczym
mantrę powtarzają tekst „odjeżdżamy za moment”, jaki to finalnie osiąga rozmiar
trzech godzin. Małe i pozbawione komfortu tro tro zapełniają się i odjeżdżają
szybko. Tu ceną za komfort jest wyczekiwanie. Ale „stan martwego czekania” jak to ujął Ryszard
Kapuścinski jest integralna częścią podróży po Afryce, z jaką trzeba się
pogodzić, przyjąć za standard i polubić – w przeciwnym razie doprowadzi
człowieka do obłędu. Ten finalnie nocny ( a nie dzienny) przejazd ukazuje
wyłącznie ciemność, jaka spowija Ghanę. Odmianą są drobne światełka przydrożnych straganów i
domostw. Głównym oświetleniem pozostaje wciąż Słońce, które wstaje i zachodzi
niczym wyrzucona w górę lub w dół ognista piłka, pojawia się i znika gwałtownie
czyniąc wschody i zachody cennym widowiskiem.
Ryszard Kapuścinski napisał,
że Accra „ to jakby rozmnożone, powielone miasteczko, które wypełzło z buszu, z
dżungli i zatrzymało się nad brzegiem Zatoki Gwinejskiej”. Dziś jest wybuchową
mieszanką gigantycznego slumsu, postkolonialnego miasta, rybackiego portu,
wysypiska śmieci i afrykańskiej metropolii. Urzędy państwowe zajęły okazałe,
kolonialne budowle, jakie stoją zaledwie kilkaset metrów od ziejącego smrodem i
brudem slumsu rozciągniętego wzdłuż pięknej piaszczystej plaży w samym centrum
miasta. Na tyłach ekskluzywnych sieciowych hoteli rozbrzmiewa autobusowy
dworzec, przypominający tabor wielkiego cyrku, otoczony siecią straganów i
rynsztoków pełniących funkcję miejskiej kanalizacji i toalety. Dziwaczny Plac
Niepodległości, przypominający budowle głębokiego komunizmu jest rzekomo
atrakcją miasta, która niezależnie od gustu z pewnością nie pozostawia żadnego
przybysza obojętnym. Z drugiej strony Accra to miejsce, gdzie znaleźć można
prawdziwy supermarket a w nim wszelkie zagraniczne przysmaki, napoje czy
alkohole. W dzielnicy Osu można zjeść obiad w restauracji o europejskim
standardzie za europejską cenę, spotkać kobiety w szpilkach i modnych
sukienkach, a nawet natknąć się na znajome logo popularnego fastfooda.
#accra#ghana#africa#kids
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń