29 października 2012

na kirgijskim szlaku

     Trekking w Kirgistanie jest przygodą samą w sobie. Wolne od wydeptanych szlaków i ludzi  wszechobecne góry łamią serca i rozkochują w sobie każdego piechura. Skrywają w sobie szczególne skarby - gigantyczne lodowce, szmaragdowe jeziorka, ale przede wszystkim, kojące po wielogodzinnych wędrówkach gorące źródła. Są jednak przy tym wymagające, nieprzewidywalne i kapryśne.
    Mi odcięły śniegiem drogę na przełęczy, ale mimo to pobyt w dolinie Ałtyn Araszan, zgubienie szlaku i wędrówka na dziko wpisały się na listę pięknych i niezapomnianych doświadczeń.






zwierzęce oblicze Karakol 

      Rzucona na głęboka wodę obyczajowości centralnej Azji w niemiłosiernie lodowaty i ciemny poranek, u podnóża spowitych posypką świeżego śniegu pasm Tien Szan stoję na błotnistym placu w Karakol, gdzie zaczyna się coniedzielny, największy w Azji targ zwierząt. Owce i prosiaki zwożone w bagażnikach leciwych mercedesów i BMW, furmanki pełne kóz i oczywiście konie ściągają tu licznie nawet z najdalszych zakątków wschodniego i południowego Kirgistanu. Ze wschodem słońca gęsty tłum ludzi i zwierząt wypełnia ogrodzone pole tak ciasno, że nie sposób się poruszać. 
     Uderzająca jest nie tylko różnorodność sprzedawanego towaru ale wielonarodowość jego właścicieli - mieszkańcy Kirgizji są mieszanką rodowitych Kirgizów o mongolskich rysach, Rosjan o błękitnych spojrzeniach, jasnowłosych Niemców i potomków innych przesiedleńców, których losy podyktowała nowożytna historia.







     Kirgistan - zapomniana przez świat, wódką płynąca, górska kraina szczęśliwych (nie tylko wtedy gdy pijanych) ludzi o złotych zębach, gdzie wiecznie żywy duch Lenina jest niezłomnym towarzyszem podróży, a krajobrazy niczym nie ustępują bajecznej Nowej Zelandii - jest jednym z najwspanialszych podróżniczych doświadczeń.

      Wracam myślami do tej podróży sprzed roku z poczuciem tęsknoty i sentymentem.