23 listopada 2014

Kumasi - szlakiem Kapuścińskiego

Zostawiając na trochę  wybrzeże, obieram kierunek na Kumasi śladem umiłowanego Kapuścińskiego. Choć miasto zwane jest „Miastem-Ogrodem” to wydaje się, że jedyne co oferuje Kumasi i okolice, to autentyczny obraz życia pogrążonego w chaosie miasta oplecionego siatką straganów i sznurkiem zastygłego ruchu samochodowego, ale też i leniwej prowincji z największym naturalnym jeziorem Ghany, rozciągniętej pod osłoną rozpalonego nieba na czerwonopomarańczowej ziemi.
Centrum Kumasi jest niczym gigantyczny bazar. Chodniki wszystkich centralnych ulic obstawione skrupulatnie sprzedawcami wszystkiego, co potrzebne i kompletnie zbyteczne. Gigantyczne wydmy używanej odzieży i butów przeplatane warzywami i owocami, wędzonymi rybami, oponami i przedmiotami po reinkarnacji, jakie zdają się zaczynać kolejne życie w nowym wcieleniu.

Ruch pieszy w porównaniu do kołowego jest niczym tor wyścigowy. Sznury starych taksówek i minibusów nazywanych tro-tro tkwią w bezruchu i kleszczach miejskiego i permanentnego korka, który zanika wraz z zachodem słońca, oddając pod panowanie ciemności uliczne przestrzenie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz