4 stycznia 2012

drugi cud etiopski - Siemen


Trudno znaleźć na Świecie coś równie niezwykłego jak skalny masyw gór Siemen, wyrastających szeregiem strzelistych iglic na wysokość ponad 4300 m n.p.m, ścięty i wypłaszczony na szczycie niczym step. W asyście lokalnego przewodnika i skauta ( są warunkiem wejścia do Parku Narodowego ) odzianego w koc, sandały i starą broń palną, pamiętającą jeszcze czasy cesarstwa oraz muła i jego opiekuna oddałam się na trzy dni w objęcia wietrznej górskiej przestrzeni. 


Góry są dzikie, bezludne i dziewicze. Obozowiska wyposażone są wyłączne w ujęcie wody i kamienny bądź drewniany szałas pełniący rolę kuchni, przed którym na drewnianej ławce zasiadają pracujący skauci i opiekunowie mułów. W kilku zapomnianych przez Świat i cywilizację wioskach można zakupić jajka czy mleko, resztę prowiantu trzeba zakupić w Gondar.


Na wypalonych słońcem łąkach grasują bandy dżelad, zwanych też pawianem o krwawiącym sercu, a to na skutek jaskrawoczerwonej łatki na skórze piersi. Stada liczą nawet po 100 osobników, które bez skrępowania i strachu, w radosnych okrzykach przebiegają na kilka metrów koło ludzi, bądź dają się z bliska obserwować w swoich codziennych czynnościach. 


Trekking w Siemen ma swoja cenę i tę materialną i tę mniej wymierną jaką jest niewygoda, zwłaszcza przy potokowych i lodowatych ablucjach, wysokość, która niektórym odbiera sił, ale to co dostaje się w zamian jest bezcenne.


                                                                            Obozowisko w Geech


                                                        widok z Imet Gogo - 3926 m n.p.m




                                       Wieś Geech - ponoć powstała już w XIII w. 
 Przypomina żywy skansen 
i zdaje się że niewiele zmieniła się od czasu kiedy powstała



                                                  szlaki wydeptane przez wypasane bydło



                                                                       wieczór w Geech camp



                                                                                        dżelady


                                                pakowanie obozowiska i powrót do Debark


    sprzedawcy pamiątek przy wjeździe do Parku Narodowego



4 komentarze:

  1. Niesamowite zdjęcia... ciekawa jestem czy był szałas pełniący rolę WC. Tak pytam jako kobieta ;) była harcerka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. był i szałas z WC, krętą ścieżką w dolinę...niestety bez widoku na góry jak to w najlepszej latrynie kirgiskiej, której prezentacja na blogu już niedługo .

      Usuń
  2. Wonderful! I can't wait to go!

    OdpowiedzUsuń