6 grudnia 2011

Birma






W 2010 r. poszukując miejsc pozostających z dala od  ruchliwych turystycznych szlaków trafiliśmy do Birmy jaka była zastępstwem za niesfinalizowaną i odwołaną podróż do Kirgistanu. Kraj mieszanki kultur i religii, buddy o tysiącu twarzy, wojskowej Hunty, limitowanego ruchu turystycznego i wspaniałych ludzi oczarował nas na zabój.

1 komentarz:

  1. Do okien puka prawdziwie szara i mokra jesień przez co myśli jeszcze usilniej wracają do gorącej, parnej i przepełnionej zapachami Azji Południowej.
    Birma była dla mnie niczym wisienka na torcie wieloletnich podróżny indochińskich i azjatyckich.
    Przy krzykliwej i wypaczonej przez hordy turystów Tajlandii, czy rozbudowującej się Kambodży lub opanowanym przez Rosjan Wietnamie Birma pozostaje oazą spokoju wolą od globalizmu a pełną autentyczności i żywych tradycji.

    OdpowiedzUsuń