Głownym celem naszej podróży do Bokonbaevo jest spotkanie z właścicielem pensjonatu w jakim nocujemy - w gigantycznym sadzie owocowym, gdzie ukryta
pod orzechem latryna wygrywa konkurs na najbardziej wystawną i oryginalnie zaaranżowaną (środek wyłożony jest starymi kawałkami tapety) Jest on bowiem słynnym posiadaczem i treserem orłów, który
urządza nam niezapomniany show z ich udziałem - krwawe polowanie na królika.
Odbywa się ono na wzgórzach niedaleko domu. Podczas gdy nasz gospodarz rozpoczyna wspinaczkę na zbocze z odzianym w skórzaną opaskę na oczy orłem, jego pomocnik u wypuszcza z worka wystraszonego królika. Biały zajęczak początkowo zamiera w bezruchu. Kiedy tylko zaczyna poruszać się orzeł otrzymuje komendę, rozpościera gigantyczne skrzydła i puszcze się niczum wystrzelony z procy pocisk wprost w stronę ofiary. Królik w tej samej chwili zaczyna ucieczkę ale po kilku atakach i kotłowaniach trafia wprost pod szpony i dziób skrzydlatego zabójcy. Orzeł jakby wstydząc się naszej obecności chowa zdobycz pod skrzydłami odwraca się tyłem i przystępuje do komsumpcji, z jakiej pozostaje wyłącznie biała futrzana królicza skórka.
Odbywa się ono na wzgórzach niedaleko domu. Podczas gdy nasz gospodarz rozpoczyna wspinaczkę na zbocze z odzianym w skórzaną opaskę na oczy orłem, jego pomocnik u wypuszcza z worka wystraszonego królika. Biały zajęczak początkowo zamiera w bezruchu. Kiedy tylko zaczyna poruszać się orzeł otrzymuje komendę, rozpościera gigantyczne skrzydła i puszcze się niczum wystrzelony z procy pocisk wprost w stronę ofiary. Królik w tej samej chwili zaczyna ucieczkę ale po kilku atakach i kotłowaniach trafia wprost pod szpony i dziób skrzydlatego zabójcy. Orzeł jakby wstydząc się naszej obecności chowa zdobycz pod skrzydłami odwraca się tyłem i przystępuje do komsumpcji, z jakiej pozostaje wyłącznie biała futrzana królicza skórka.
Kirgiz snuje opowieści, przytacza zabawne anegdoty, prezentuje wszystkie hodowane olbrzymy a nawet pokazuje jak szkoli je do polowań. Finalnie pakuje jednego ze swoich przeraźliwie piskliwych pupilów w worek, bierze pod pachę i odstrojony w garnitur rusza z nami na przystanek autobusowy. Zapytany gdzie i po co jedzie zabiera biedne ptaszysko – rzekł, że musi go reklamować u sprzedawcy.
Osobliwy towarzysz zdawał się nie robić wrażenia na nikim poza nami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz