Gruzini to ludzie niezwykli. Cytowana legenda nie kłamie - prawdziwi hedoniści, uwielbiają biesiady, toasty, śpiewy i tańce - po prostu kochają życie. Potrafią cudownie bujać w chmurach, z fantazją tracić czas i wymyślać niezliczone powody do spotkań i zabaw. Przy tym zawsze szeroko otwierają ramiona na każdego przyjezdnego, jakby gościna była rzeczą najważniejszą.
Odczułam to na własnej skórze nie tylko pomieszkując w prywatnych mieszkaniach, zasiadając z nimi do posiłku ale przy niemal każdym przypadkowym spotkaniu.
Zaproszenia do ogniska rozpalonego na górskiej łące pełnego opiekanych ziemniaków ( zapijanych obficie domowym bimbrem w kieliszkach z dna i szyjki butelki typu pet )
Częstowanie serem i wafelkiem przez stałych klientów lokalnego spożywczaka - jakie przerodziło się w niezapomnianą popijawkę z dziesiątkiem niezwykłych historii, uścisków, a nawet zakrapianą łzami.
Spotkania uliczne, barowe i marketowe, zawsze w towarzystwie szerokich i szczerych uśmiechów
I niezapomniane noclegi w prywatnych domach (często w łóżku samych właścicieli, z którego pośpiesznie wyciągano się piżamę i ekspresowo zmieniano pościel )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz