Z uwagi na brak dróg, do rosyjskiej osady górniczej Barensburg
można tylko dopłynąć statkiem lub dojechać snowmobilem. Wybrałam rejs,
zapewniający niezwykle widoki i pozwalający podziwiać schodzące do wody jęzory
lodowców a przy odrobinie szczęścia doświadczać ich kruszenia. Po kilku godzinach załoga składająca się z
dziwnie wyglądających w takim klimacie Tajów ( ich populacja rośnie po
uruchomieniu Tajlandzkiej kopalni ) i uroczego przewodnika gawędziarza – Skandynawa
z krwi, kości i wyglądu, zaserwowała lunch z najlepszego łososia świata i
wieloryba o wyglądzie wątróbki , świeżo grillowanych na górnym pokładzie
statku. Panorama czoła lodowca, pływających fragmentów kry, błękitnej wody i
otoczenie Arktyki pozwalają uznać ten posiłek za jeden z najbardziej
szczególnych i pamiętnych.
Wczesnym
popołudniem statek wpłynął w zatokę, której brzegi zszarzały i zagęściły się
zabudowaniami. Barensburg to druga co do
wielkości osada ludzka na Svalbardzie, której społeczność licząca około 500
osób składa się w 90% z Rosjan i Ukraińców pracujących dla jedynej matki
żywicielki – kopalni węgla rosyjskiej firmy. Wybetonowane nadbrzeże, port,
kilka ulic, kościół – wszystko przesiąknięte jest wszechobecnym klimatem
wściekłego sowietu. W otoczeniu swoistych bloków na centralnym placu stoi
popiersie Lenina oraz gigantyczny populistyczny napis z innej epoki. Wystrój baru, sklep,
architektura domu kultury, dekoracje portowe, klatki schodowe w blokach, budka
telefoniczna, zardzewiałe poręcze dziurawych schodów są niczym rekwizyty
filmowe, które w takim nagromadzeniu przenoszą nas w świat głębokiego komunizmu
panoszącego się na prawdziwym końcu świata. Kilka pojazdów kursujących na linii kopalnia –
port nawet nie mają numerów rejestracyjnych ( nie ma gdzie nimi wyjechać ), a
ich kierowcy z zastygłym w ustach papierosem odziani są w klasyczne kufajki i
wielkie czapy z uszami. Całość wygląda złowieszczo ale i groteskowo. Z kilkoma
innymi pasażerami statku wypiłam kieliszek rosyjskiej wody ognistej, niektórzy skusili
się na klasyczną „zakuske” lub ukraiński barszcz, dopełniających poczucia
przeniesienia w czasie i przestrzeni.